Artykuły


71. Bicie dzieci PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

17.09.2016 r.

 

BICIE DZIECI

 

 

Kilkanaście lat temu pewien klasyk powiedział, że bite dzieci są lepsze, inny znowu, że klapsa dziecku można dać. Obecnie zwykły klaps jest traktowany jako naruszenie nietykalności cielesnej drugiego człowieka. Dzieci niby już się nie bije - jest prawny zakaz bicia - ale życie pokazuje co innego. Historycznie rzecz ujmując, bicie było metodą wychowawczą. W szkołach były beczki, a w nich moczone - w słonej wodzie - rózgi, żeby bardziej bolało. To bicie mamy w sobie, w kodzie genetycznym. Nasi przodkowie byli bici i nam tę informację przekazali, i ona w nas jest. Jak rozmawiam z pacjentami, a są tacy, którzy mówią, że nigdy nie byli bici, to jak każę im się wczuć w przekaz idący od przodków, to są cali obolali. Oprócz przekazu genetycznego tego bicia, mamy w sobie też przekaz karmiczny.

Zgłosił się do mnie mężczyzna, lat 71, z prośbą, żebym go odblokował przed życiem. W zasadzie zdrowy, na żadną chorobę się nie skarżył, może jakieś drobne dolegliwości. Zapytałem go o dzieciństwo, to zaczął opowiadać o matce, jak go biła i to bardzo, czyli w jej mniemaniu dobrze wychowywała. Był u mnie trzy godziny. Po półgodzinnym moim oddziaływaniu energetycznym, jak już dobrze wczuł się w siebie, w to obite ciało, to równe dwie godziny trząsł się, telepał, drżał, jakby miał padaczkę. Przy tym odczuwał wielki ból, musiałem zrobić kilka przerw, bo bólu nie mógł wytrzymać. Jak się już uspokajał, to każda komórka ciała w nim drżała. Tak on opisał – widziane swoimi oczyma - to swoje dzieciństwo. Oczywiście, gdyby zapytać jego matkę, to bez wątpienia powiedziałaby, że go wychowywała najlepiej, jak tylko umiała i jeszcze bardzo go kochała.

Matka tępiła wszystko we mnie, co nie było po jej myśli, była tyranem. Przeciwko ojcu nie mam nic, zresztą rozeszli się w moim ósmym roku życia. Byłem bity tylko ja z czwórki dzieci. Miałem dwie starsze siostry i młodszego brata. Może byłem zbyt żywy i wszystkie furie mogła wyładować na mnie. Dla mnie bycie w domu było ciągłą trwogą, jak przeżyć, jak się nie narazić, jak przetrwać. Zabijała we mnie wszelką indywidualność. Ciągle byłem w napięciu, że jakiś ruch, zachowanie będzie zaatakowane. Teraz rozumiem, że ciągłość tego stanu zabijania energii, wigoru, radości, ruchu, tworzenia, spowodowały we mnie pęta niemocy, dyb, które - mimo że się broniłem - budowały bezsens tego świata. Powstało przeświadczenie, że rodzina, człowiek – są złem, bo to co odczuwałem fizycznie, emocjonalnie, bardzo bolało, zabijało, niszczyło. We mnie powstała struktura zachowań unikania, odmawiania sobie, poświęcania się – żeby życie jak najmniej bolało. Byłem bity do upadłego, do braku tchu, do granic przytomności, do granic wytrzymałości. Czy możesz pan poczuć bezsiłę małej istoty, katowanej kablem, skazanej na wycie, przepraszanie, całowanie matki po stopach, po rękach, by nie biła dalej – to był bezsilny ratunek, który jej nie powstrzymywał. Biła, aż poczuła satysfakcję, że wygrała, że zwyciężyła, że coś mi wybiła z głowy – tylko nigdy nie wiedziałem co. Myślałem, że jak bezwolnie będę się poddawał karze, to ona będzie lżejsza. To spowodowało we mnie rezygnację, poddawanie się wszystkiemu, co silniejsze. Tak, to chyba stąd jest we mnie lęk przed autorytetem, brak asertywności, umiejętności bronienia się w całym moim życiu, już nie mówię o sile do walki. Powstał we mnie mechanizm wiszącego miecza Damoklesa nad moją głową, wyrok losu, przekonanie, że i tak coś złego mnie dosięgnie i tak nie uniknę kary, zapłaty za coś. Kara boska? Tak to energia życia zwijała się w sobie jak ślimak w skorupę. Gdzieś głęboko powstał we mnie lęk przed zabiciem, utratą życia – bo tak mogę nazwać to, co czułem, skulony u stóp matki, zwinięty w kłębek, chowający rękoma głowę, żeby tylko przeżyć. Pamiętam, w pewnym momencie bardzo okrutnego bicia, gdy traciłem przytomność, prosiłem coś wewnątrz siebie „by tylko wytrzymać” i wtedy nagle całe ciało zaczęło odczuwać ten ból daleko lżej, tak jakby się coś odłączyło – nie wiem, czy wynikiem tego nie jest dziwne zjawisko, że potrafię teraz - całkowicie bez bólu - ściskać kombinerkami wierzchnią część ciała, tak jakby centymetr, dwa nie odczuwały tego silnego ścisku. Podejrzewam, że coś we mnie się ratowało i obniżyło próg informacji bólu. Takie bicia były kilka razy w roku – mimo moich starań – zawsze coś się gdzieś ujawniło, by mogła się matka wyładować. W tym despotyzmie, najpierw fizycznym, później psychicznym, a gdy byłem dorosły, graniem na litość, byłem do mojego ożenku, do 27. roku życia. Zostałem spętany, ujarzmiony i wykorzystywany do tyrania u matki, dla matki. Taki czarny obraz świata, wrogi, niszczący niesie się ze mną przez całe życie i zabija moją witalność, energię, sens życia, starania się. Poczucie winy, że jest się winnym wszystkiemu złemu, co innych spotyka, dopełniło rzeczy. Nie mogę zaufać sobie, swej sile i potędze, swej ufności, swemu szacunkowi dla siebie, miłości do siebie.

Rozpacz wniknęła w mojego pacjenta głęboko, zamknął się, stracił poczucie wartości i godności. I wielki zakaz miłości w nim powstał! Za brak uczucia miłości od swojej matki zapłacił goryczą życia. Uznał się za pokonanego na całe życie. Serce bardzo cierpiało. W moim gabinecie – przyjmując ode mnie energię - z mocy szczęścia skorzystał i oczyszczał się ze wspomnień. Pokazał się obraz wielu pokładów zła, poziomów, z powodu bicia go przez matkę. Wszystkie te przeżycia zepchnął bardzo głęboko do podświadomości, bo ból był ogromny. Im głębiej spojrzałem, tym te poziomy były coraz ciemniejsze i ból jeszcze większy. Wielką skamieniałość umysłu to dało i w poczucie ogromnej bezradności w życiu to go wprowadziło - uraz na całe życie powstał. Nastąpiło bardzo silne zatrzymanie i zablokowanie emocji, gdy był jeszcze dzieckiem. Umysł zablokował się na szczęście, trzeba jego życie na nie przeprojektować od samego poczęcia. Umysł potrzebuje głębokiego oczyszczania.

Nasze pośladki mają być silne, mocne, jakby były podstawą wszechświata. To filar, fundament, na którym buduje się cała nasza konstrukcja, potęga. To Jedność z Bogiem, otwiera ona kanał mocy w człowieku, daje mu siłę, solidną podstawę i to jest właśnie pośladkach zawarte. Jeśli pośladki są obite, to człowiek jest w zamknięciu, w skurczeniu, jest słaby, chwieje się, raz na jedną stronę, raz na drugą. Jest to brak w nim porozumienia na wielu poziomach mocy, bo przez to obicie boi się on, że ból będzie czuł. Taki człowiek jest cały czas w gotowości i chce robić uniki przed uderzeniami, ma taki nawyk. To daje chwiejność, brak dojrzałości emocjonalnej. Dlatego właśnie rodzice biją dzieci w pośladki, żeby były „grzeczne” - czyli słabe, podporządkowane, nie stawiające oporu, wymagań: teraz rodzicom, w przyszłości władzy, przełożonym. Mają być posłuszne, bezwolne i tyle! Kiedy człowiek ma silny fundament, to on wie, czego chce i niczego się nie boi, i ma obraz prostej, czystej Drogi w sobie. A kręgosłup przy tym robi się prosty, jak strzała. Jak człowiek ma silne pośladki, to ma wrażenie, że nie ma rzeczy niemożliwych, że wszystko może dokonać. Stare programy wychodzą i nowa myśl tam wchodzi. I bardzo dobrze się oddycha.

Oczywiście, jest cała rozpiętość w sile bicia dzieci, od zwykłego klapsa, do takiego katowania dziecka, jak mojego pacjenta. Mój podopieczny zszedł na ziemię jako dusza świetlista i to pewnie psychopatyczną matkę rozwścieczało, wręcz ją przypiekało. W tym przypadku de facto dziecko było bite, żeby było gorsze, a nie lepsze. Zapewne wszyscy takie katowanie potępiamy, ale przy klapsie jest już różnie. A klaps, sama myśl o nim, lęk przed klapsem, karą, cały czas odnoszenie swojego postępowania do klapsa czy solidniejszego bicia - jest groźne. Rodzic ma kochać dziecko bezwarunkowo. W miłości do dziecka nie ma miejsca na bicie – krzyk też jest formą bicia, tyle że energetycznego, a jego skutki są podobne. Mnie tu nie chodzi o tzw. bezstresowe wychowywanie i pozwalanie dziecku na wszystko. To są psychologiczne teorie, w które nie chcę wchodzić, to jest zupełnie co innego. Dziecko świadomie poczęte, upragnione, które wykochane jest już w życiu płodowym, i później kochane po urodzeniu, inaczej się rozwija. Dziecko ma mieć pełną ufność do rodziców. Lęk przed biciem powoduje skurcz pośladków, bo w pośladki dzieci są głównie bite. Ten skurcz pozostaje w człowieku na całe życie. I oddziałuje na cały obręb miednicy, na wszystkie narządy tam umiejscowione, zaczynając od stawów biodrowych, narządy płciowe, płodność, potencję, odczuwanie rozkoszy. Ten skurcz, na zasadzie naczyń połączonych, rozchodzi się na cały organizm. Bicie odbiera radość życia, przebojowość, zdrowie. Co trzeba zrobić, jak już ktoś doświadczył bicia? Trzeba odreagować to, usunąć pamięć tego, przywrócić stan pełnej miłości. Wtedy wróci moc i wiele chorób i dolegliwości odejdzie, nastąpi też zmiana w osobowości. W takim człowieku znajdzie się miejsce na radość i szczęście.

STANISŁAW KWASIK

Załącznik nr 1

Szanowny Pnie Stanisławie!

Jak dobrze, że uświadomił nam Pan, ile zła można wyrządzić własnemu dziecku nawet przez klapsa i dobrze, że to można przepracować, chociaż w dorosłym życiu. Prawny zakaz bicia dzieci powinien być przestrzegany i egzekwowany.

Ja musiałam dorosnąć, wychować swoje dzieci, aby się dowiedzieć, jaką krzywdę wyrządzili mi nieświadomi tego rodzice, gdy mnie zbili, jak byłam mała. Nie miałam jeszcze trzech lat, gdy moja matka - za domaganie się cukierków koło sklepu, w którym była kolejka - zaprowadziła mnie do domu i poleciła ojcu, gdy wrócił z pracy, aby mnie zbił. I on mnie mocno zbił pasem po pośladkach. Pamiętam, jak długo potem płakałam. Od tego czasu bardzo się go bałam. Gdy w czasie seansu u Pana weszłam w tamto przeżycie, czułam znów tamten ból, rozpacz i cała drżałam, i szlochałam. Moje ciało odreagowywało tamto przeżycie.

Gdy patrzę na swoje życie wstecz, to faktycznie nie miałam już wymagań, nie stawiałam oporu, byłam posłuszna. Miałam w sobie poczucie winy, z którym dorastałam, że nie jestem godna miłości.

Bicie dzieci było kiedyś normą, zasadą i taki kod mamy w swoich genach, odbierający nam moc i czyniący nas słabymi. Łatwo można nas podporządkować. Teraz gdy sama w sobie to przepracowałam, mam możliwość zmienić wiele w sobie, w swoim życiu. Moje dzieci i wnuki dostają szansę, aby układać swoje życie na mocnym fundamencie i mieć prosty kręgosłup. Z całego serca dziękuję.

Bogusława

 


 
70. Przebaczenie PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

"UZDRAWIACZ" , listopad 2017 r.


PRZEBACZENIE


Przebaczyć – to uwolnić się od wielkiego ciężaru, który nas ogranicza, przygniata, a nawet wciska w ziemię. Nie potrafimy normalnie żyć, cieszyć się. Krzywda nam wyrządzona jest to wielka rana, która boli, jątrzy się, a nawet gangrenieje. Potrafi doprowadzić do najcięższych chorób, zarówno psychicznych, jak i cielesnych.


Napisała do mnie tak właśnie ciężko doświadczona kobieta z prośbą o pomoc. Z tym ciężarem krzywdy nie dawała już sobie rady. Sama stosowała różne techniki, aby uwolnić się od tego wielkiego urazu. Chciała przebaczyć, ale uraz był tak wielki, wrył się tak głęboko, że nie dała rady. Oto jej list: Stronę internetową Pana Stanisława Kwasika znalazłam zupełnie przypadkowo. Załączyłam tę stronę do moich ulubionych i często ją czytałam. Postanowiłam napisać do Pana Stanisława. Prawdę mówiąc, nie liczyłam na odpowiedź. Od razu zaznaczyłam w e-mailu, że mieszkam poza granicami kraju i nie mogę osobiście do niego przyjechać na terapię. W czasie rozmowy telefonicznej, Pan Stanisław powiedział mi, abym pisała do niego e-maile o wszystkim, co mi leży na sercu itd, że mogę pisać bardzo dużo i bardzo często. Pomyślałam sobie: "No, Panie Stanisławie, nie wie Pan, w co się Pan pakuje, jak zacznę pisać, to nie wiem, kiedy skończę, przecież tyle jest we mnie negatywnych emocji". Bo nie potrzebuję (odpukać) uzdrawiania na poziomie fizycznym, ale na poziomie emocjonalnym. Wiele złego mi się przytrafiło ostatnimi laty i nie potrafiłam, choć bardzo chciałam, oczyścić się z niskich emocji. A przeważającą negatywną emocją był brak wybaczenia, można to też nazwać: nienawiść wobec kogoś. Ten ktoś wyrządził mojej rodzinie wielką krzywdę, a my mu tak bardzo zaufaliśmy. I naprawdę medytowałam, stosowałam radykalne wybaczanie i - szczerze mówiąc - o ścianę rozbić, wracało do mnie w najmniej spodziewanym momencie. Pan Stanisław powiedział, że czytając moje e-maile, będzie je od razu neutralizował. Tak że - jak za jakiś czas - jak będę czytała to co napisałam, to będę się czuła, jakbym czytała listy kogoś innego, a nie swoje. Nie bardzo wierzyłam, ale co miałam do stracenia? Prawdę mówiąc - nic, a tylko będę zabierać Panu Stanisławowi jego cenny czas. Napisałam jeden list, potem drugi i... trzeciego już nie mogłam napisać, przynajmniej na temat tych negatywnych emocji, bo ich już nie było. Skupiłam się na tej osobie, wobec której miałam takie negatywne emocje i nie czułam nic, wzięłam zdjęcie i patrzyłam na tę osobę i dalej nic. Nienawiść wyparowała, jaka się poczułam wolna! Ale to jest początek góry lodowej. Zrozumiałam, że teraz należy wybaczyć sobie. Przepracować samą siebie. Przecież wybaczyć sobie jest najistotniejszą sprawą dla każdego. Wybaczyć sobie wszystko, nawet to, że pozwoliłam się skrzywdzić. I ja wybaczyłam sobie, stałam się wolna od wielkiego ciężaru, jakie to piękne uczucie: być wolnym! Każdy z nas jest nie tylko osobą fizyczną, ale przede wszystkim duchową. Wchodząc na wyższy poziom zrozumienia, podnosimy poziom wszystkich ludzi. Każdy z nas jest szczególny i każdy z nas jest ważny. Pan Stanisław naprawdę pomaga na każdym poziomie: neutralizuje negatywne emocje, przekazuje jasną energie. Nie jest najważniejsze dla mnie, jak to działa, najważniejsze, że naprawdę działa. Przecież nie widzimy prądu, wystarczy nacisnąć kontakt i jest światło. Czytając na stronie internetowej Pana Stanisława tekst pt. "Zablokowana na życie" Pani Urszuli, pomyślałam, jakie dziewczyna ma szczęście, że w tak młodym wieku trafiła na Pana Stanisława.
Dziękuję Panie Stanisławie z całego serca.
Dorota

Dorota okazała się bardzo podatna na działanie mojej energii. Jest osobą delikatną, wrażliwą, dobrą. Pielęgnowanie w sobie urazy to dla niej uczucie obce. Ona chce być zawsze czystą energetycznie. Dlatego tak szybko udało mi się jej pomóc. W sercu Doroty była bardzo duża zadra i ja ją usunąłem. Zeszły negatywne emocje, a weszła Diamentowa Energia Przebaczenia i Błogostanu.

Diamentowa Energia Przebaczenia i Błogostanu, którą Dorocie posłałem, daje człowiekowi duże poczucie wolności, przywraca wiarę w siebie, w miłość. Wiele rzeczy wtedy zmienia się na dobro. Staje się innym człowiekiem i w drugim nie widzi już zła, a przestrzeń - w której on żyje - jest dziełem przemiany również jego. Tam, w tej przestrzeni przebaczenia, oboje dostali pokłon miłości, obie dusze rozeszły się w pokoju. Dorota dała temu mężczyźnie dar: Świecący Kwiat – to świetlista energia, on ją przyjął i ta energia poszła wysoko do Góry jako słup Światła, jest to właśnie Energia Przebaczenia. Dzięki temu ich serca się uwolniły, a oni się rozeszli, każdy poszedł swoją drogą. Wokół Doroty stworzyła się nowa, świetlista aura, jest też wokół niej otoczka tęczowa, jej pole emocjonalne się oczyściło, jest znowu wolnym człowiekiem. A postać tego mężczyzny dla Doroty zanikła, zupełnie nie ma go w jej przestrzeni, a serce ponownie otworzyło się na miłość. Nastąpiło uzdrowienie duszy Doroty i wolność w sercu poczuła.

STANISŁAW KWASIK

 
69. Energia dobra jest też dla klientów PDF Drukuj Email
Wpisany przez Robert Sudołowicz   


ENERGIA DOBRA JEST TEŻ DLA KLIENTÓW

 

Żyjemy w świecie energii. Pomijam tu smog elektromagnetyczny. W tym artykule chodzi mi o energie wysyłane przez człowieka. W towarzystwie jednych ludzi czujemy się dobrze, innych źle, niektórych wręcz ich unikamy. W dawnych czasach rzucano uroki. Obecnie traktowane jest to jako zabobon, bo teraz nie przystoi tak myśleć.

Kilkanaście lat temu byłem na jednym z festiwali ezoterycznych. Podeszła do mnie zdesperowana kosmetyczka, mówi, że miała świetnie prosperujący gabinet, a teraz bankrutuje, nie wie, co się stało. Posłałem odpowiednią energię. Po kilku miesiącach otrzymałem od niej ten list:

 

19.05.2002 r

Dzień dobry Panu!

Pragnę bardzo podziękować za nieocenioną pomoc, jaką od Pana doświadczyłam. Od wielu lat prowadzę prywatny gabinet kosmetyczny cieszący się dobrym wzięciem. I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Mój gabinet „siadł” do tego stopnia, że byłam zdesperowana, chciałam go zlikwidować. Po skontaktowaniu się z Panem wszystko ożyło. Niewiarygodnie szybko mój gabinet zaczął dobrze prosperować. Cieszę się, że dane mi było w tym beznadziejnie trudnym okresie spotkać Pana. Wiem, że w każdej chwili i o każdej porze mogę liczyć na Pana bardzo skuteczną pomoc.

Z wdzięcznością chylę przed Panem czoło.

Halina B.

 

Zajmuję się rozwojem duchowym i uzdrawianiem, ale od czasu do czasu trafiają się zainteresowani moją inną, specjalną pomocą. Nie odmawiam jej, każde doświadczenie jest dla mnie ważne, daje mi wiedzę, rozwija moje zdolności. Rozmawiam z plastykiem, prowadzącym pracownię, gdzie wytwarza szyldy, napisy reklamowe itp. Skarżył się na brak klientów. Zacząłem posyłać energię. W czasie następnego spotkania mówi mi, że poprzypominali sobie o nim różni znajomi, starzy klienci, dzwonili, żeby sobie porozmawiać. Było ich dużo, bo zwróciło to jego uwagę. Po paru tygodniach opowiedział mi o takim zdarzeniu. Wykonał prosty, zwykły szyld dla jednej z klientek z napisem: „Agroturystyka”. I ta klientka dzwoni do niego i ze zdziwieniem opowiada, że przed tym szyldem gromadzą się ludzie ze wsi, jak przed kapliczką i podziwiają go, mówią, że jest on taki piękny. Dla tej klientki było to coś bardzo niezwykłego, dla plastyka też, nie widział on też w tej tabliczce nic specjalnego: szyld jak szyld.

Oto inne doświadczenie, związane ze sklepem spożywczym, przedstawiam opis jego właściciela, który jest uzdolniony mediumistycznie, widzi energię, rozróżnia jej rodzaje:

Energia Światła daje wiedzę o sobie i szerokie możliwości rozwoju w wielu dziedzinach życia. Można ją wykorzystać w pracy zawodowej, nie tylko związanej z uzdrawianiem. Pan Stanisław Kwasik przesyła Energię Światła do mojego sklepu spożywczego. Wypełnia Światłem wnętrze sklepu i przestrzeń wokół niego. Z zewnątrz sklep jest podświadomie widziany, jako świetlisty, co zachęca do jego odwiedzenia. Wejście do sklepu jest otoczone działaniem tej Energii. Z zasady ludzie wnoszą negatywną energię do sklepu -jak do każdego pomieszczenia - dlatego Pan Stanisław zastosował odpowiednie zabezpieczenia przy wejściu, które neutralizują te negatywne oddziaływania. Kiedy poziom Energii Światła w sklepie spada, uzupełnia ją, aby była na optymalnym poziomie. Dzięki temu zwiększa się ruch w sklepie, klientów przybywa. Jest to sklep osiedlowy, ale ludzie przyjeżdżają z różnych rejonów miasta, bo mówią, że towar kupiony w tym sklepie najlepiej im smakuje, kiedy raz tu zajrzeli, wracają znowu. Są też takie wypowiedzi klientów: „Nie wiem, dlaczego, ale musiałem dzisiaj przyjść do tego sklepu, żeby coś kupić.” Moc Energii Światła daje im poczucie wolności i dobrego samopoczucia w sklepie i chętnie przychodzą. Sklep dzięki temu ładnie się rozwija, zwiększyłem zatrudnienie pracowników z 2 do 4 osób. Kiedyś sam z żoną stałem za ladą, teraz to nie wystarcza. Energia działa też twórczo na mnie, jako właściciela sklepu. W odpowiednim momencie pojawiają się kontakty z przedstawicielami handlowymi, hurtowniami, wiele problemów samo się rozwiązuje. Eliminuje też nieuczciwych kontrahentów. Tworzy różne wyzwania dla mnie, które kształtują moją osobowość, jako handlowca i właściciela sklepu. Energia uświadamia, co jest zbędne, niepotrzebne w pracy sklepu, dzięki temu mogę wprowadzić nowe, bardziej skuteczne metody pracy, nowe rozwiązania. Jest to proces twórczy, ciągłej przemiany i rozwoju mnie, mojego sklepu i ludzi, którzy przychodzą na zakupy. Stają się otwarci, swobodnie rozmawiają, wyrażają swoje potrzeby, ich oczekiwania i spełnianie marzeń na poziomie wizji siebie jaką mają, tu się dokonuje. Satysfakcja jest po jednej i drugiej stronie lady.

Bardzo dziękuję Panu Stanisławowi Kwasikowi za współpracę.

Właściciel sklepu

 

Moja współpraca z właścicielem sklepu spożywczego jest szczególnie interesująca. Tu nie chodzi o jakiś marketing. Ludzie przychodzą, bo chcą, na poziomie nieuświadamianym dobrze wiedzą dlaczego. Może należałoby dać jakiś napis, informujący o działaniu energii na sklep. Należałoby rozważyć kilka kwestii. Pierwsza to taka: ludzie przychodzą chętnie do sklepu, bo się oczyszczają z brudnej energii, już przy wejściu do sklepu, a później w sklepie się doenergetyzowują i w związku z tym czują się lepiej. Jednak druga kwestia jest tu ważniejsza. Klientom lepiej smakuje żywość z tego sklepu niż z innych. A to znaczy, że żywność została oczyszczona z brudnej energii, a w to miejsce weszła energia czysta. W kręgach religijnych wierni modlą się przed posiłkiem. O co tu chodzi? Jest to prośba do Boga o oczyszczenie pokarmu z brudnej energii i zastąpienie jej czystą, szlachetną. W zamkniętych grupach medytacyjnych do przygotowywania posiłków dopuszczone są osoby rozwinięte duchowo, po specjalnych święceniach. Ma to zagwarantować, że swoimi energiami oczyszczą pożywienie, i nie wprowadzą w nie negatywnych emocji. I właśnie w sklepie - moja energia - którą posyłam, oczyszcza produkty, ludzie to podświadomie odczuwają i dlatego lepiej im smakują. W mięsie np. jest zawarta pamięć szoku, strachu, lęku zabijanych zwierząt. Jest to jedna z przyczyn tzw. nerwicy. Wegetarianie są spokojniejsi, m.in. właśnie, dlatego, że się tym szokiem nie faszerują. A w tym sklepie, ta moja energia – przynajmniej w jakimś stopniu - tę pamięć znosi.

 

Z poziomu mistycznego - dla potrzeb tego artykułu - dostałem takie mądrości: Energia Światła zabezpiecza wnętrze sklepu przed wnikaniem złej, negatywnej energii i sprawia, że wnętrze sklepu staje się świetliste i mocno błyszczy. Blask jest bardzo duży, aż wylewa się na ulicę, poza przestrzeń sklepu. Wokół widać tęczę (tęczową aurę), która zabezpiecza sklep - cały budynek w którym się znajduje, daje mu ochronę przed złem z zewnątrz. Sklep świeci blaskiem i każdy - kto tam wejdzie - czuje się jakby poznawał tam swoją drugą Boską istotę, która jest w nim. Moc Światła zbliża i jednoczy ludzi, nawiązuje się między nimi więź. Miłość jest w każdym z was i z tego czerpcie. Bystrość umysłu jednych jest inna niż drugich, dlatego nie dostrzegają oni więzi z Wszechświatem, a tu czują że jest inaczej, że mogą coś dla siebie otrzymać. W sercu każdego człowieka jest myśl o szczęściu i to jest magnes, który ich przyciąga. Spokój w sercu się tworzy, bo mam to, czego chciałem. Ta Energia Dobra jest Dobrem Najwyższym, która jest wam dana. Przez nią wszystko się otwiera. Otworzyliście dzięki temu Wór Dobra Największego. W nim zawarte są dobre myśli, które czekają tylko na rozwinięcie, na otwarcie. By móc wznieść się do niebios. To Serce Najczystsze, z którego czerpiecie. W nim miłość najczystsza jest zawarta. Taki oto obraz się pokazał: Wielkie Diamentowe Serce - Róż Pudrowy. I pod to Serce podłączam ludzi poprzez posyłanie im Energii Światła, również tych w sklepie.

STANISŁAW KWASIK

Załącznik nr 1

Do Pana Stanisława Kwasika jeżdżę już paręnaście lat, za każdym razem dostaję i przywożę coś dobrego. Pracuję w sklepie spożywczym, głównie siedzę na kasie i dziwną rzecz zauważyłam, że to do mojej kasy ustawiają się zawsze kolejki, pomimo że moje koleżanki sobie zwyczajnie siedzą. Czasem mnie ta sytuacja irytuje, czasem zwyczajnie śmieszy, ale odbieram to z sympatią i do tych ludzi, i siebie samej. Inna sytuacja: w wolnych chwilach szyję obrazy - taka moja pasja - a że nazbierało się ich już sporo, koleżanka pomogła mi zorganizować wystawę. Bardzo udane zresztą przedsięwzięcie. Pytano mnie, jakimi nićmi to szyję, że mają taką barwę intensywną, chodziło o zieleń. Zaszokowało mnie to pytanie, bo używam zwykłych nici oznaczonych numerami, chodzi o kolor. Tu stwierdzenie, że są jakieś specjalne, to zabawne, prawda? Cała zasługa jest w energiach, jakie dostaję od p. KWASIKA, ZA CO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ AGATA



 
68. Zdejmowanie masek z twarzy PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   

UZDRAWIACZ”, luty 2017 r.

 

ZDEJMOWANIE MASEK Z TWARZY

 

Odczytywaniem charakteru z rysów twarzy zajmuje się fizjonomika, która – na podstawie wyglądu - mówi, jakie cechy ma dana osoba. Zajmowano się już tym w starożytności, po czym – jak nauka zaczęła zdobywać świat – odrzucono fizjonomikę jako przesąd. Obecnie wraca ona do łask, na wyższe uczelnie, przy jej pomocy dobiera się kandydatów na różne stanowiska. Nie trzeba być zawodowym fizjonomikiem, żeby na podstawie rysów twarzy nie potrafić określić osoby dobrej, pogodnej, z którą chcemy być, czy upartej, złośliwej, nie budzącej zaufania. Jak to się dzieje, że jedna twarz jest taka, a druga inna. Czy możemy coś z tym zrobić, w jakimś stopniu zmienić twarz, jej rysy. Okazuje się, że tak. Na twarzy mamy nałożone maski, jest ich wiele warstw. Od tych masek - na całe ciało - idą skorupy, które też nas ograniczają i powodują różne dolegliwości, np. choroby kręgosłupa, czy stawów. Te maski ze skorupami nałożone zostały przez naszych przodków, którzy oddziaływują na nas poprzez kod genetyczny. Idąc Drogą Rozwoju Duchowego, na wyższe poziomy wibracji, do Światła, odrzucamy wszystko to, co nas ogranicza, co dla nas jest ciężarem, cierpieniem. Nie chcemy, aby nami kierowali przodkowie, a oddajemy się Boskiemu prowadzeniu.

Przedstawiam relację - z takiego procesu - mojej uczennicy Marty, w tej chwili gotowej już do prowadzenia samodzielnie terapii:

Dzięki pracy z Panem Stanisławem Kwasikiem nad moim rozwojem duchowym, w trakcie oczyszczania się z obciążeń naszych przodków, przerabialiśmy zagadnienie: - obraz masek-skorup, jakie na nas oni nakładają. Nasz kod genetyczny tego pilnuje, abyśmy byli jak oni obciążeni ich przeżyciami, problemami, ich wizją świata, aby nasze dusze nie mogły dojrzewać w poczuciu piękna, miłości i wolności, w jakim zostały stworzone.

W czasie seansu schodziły takie maski-skorupy z mojej twarzy i ciała. Dzięki Energii Światła to się dokonało. Najpierw zeszła zewnętrzna skorupa, która okrywała całe ciało, a później poczułam jak moja twarz się rozluźnia, a skóra zaczyna oddychać i żyć, czułam lekkość i przyjemne uczucie ożywienia twarzy. W widzeniu pojawił się obraz zdjęcia z ciała skorupy, a dusza uniosła się wyżej i odrzuciła ten ciężar przodków. Później schodziły z twarzy nowe warstwy. Twarz w obrazie była jak wielka księga, gdzie kolejne kartki to zapisy informacji od przodków. Każde oczyszczenie dawało uniesienie duszy wyżej i zanik jakiegoś obciążenia we mnie, a kartek w księdze ubywało i tak ten proces przebiegał. Jako kobieta czułam, że mam skrępowane całe ciało, jakbym była włożona w jakąś ramę i tylko tam mogę się poruszać i takie widzenie się pojawiło: wielka metalowa rama w kształcie prostopadłościanu, sięgająca od ramion, aż do stóp i w tej ramie było moje ciało. Żadnej swobody, lekkości, ruchu bioder, wszystko w sztywnej ramie, tak moi przodkowie mnie zapisali.


Najgorzej, że nie jesteśmy tego świadomi i sami chętnie przyjmujemy te maski na siebie, czasem z radością, że tak ma być. Dopiero zdjęcie i uwolnienie od tego daje wielką radość i wtedy to się czuje i to się wie, że wolność przyszła i widać to na twarzy. Zmienia się ona, nabiera młodzieńczego wyglądu i blasku, promienieje, jakby wszystkie troski ktoś z niej zdjął, a oczy błyszczą z radości. Ludzie to widzą i pytają, co się wydarzyło, że tak pięknie wyglądasz, albo sami stwierdzają: „Odmłodniałaś, nie widać na tobie upływu lat, co ty robisz, że się nie starzejesz”. Nie wiem, czy mnie zrozumieją, kiedy powiem im, że maskę z twarzy zdjęłam, ale - co ciekawe - w nich też, to moje zdjęcie maski, daje radość i sami pięknieją.

Dużo szczęścia jest w nas i miłości, tylko trzeba chcieć to brać, otwierać swe serce na miłość i tam tworzyć ten znak Miłości i Mądrości Największej i w Blasku tym trwać. Bardzo wiele dobrego to uwolnienie mi dało. Dziękuje Panu Stanisławowi za to.

Marta

 

Marta bardzo dobrze opisała proces przemiany, jakiemu poddaje się człowiek, zrzucając z siebie te maski i skorupy. Bez wątpienia powinniśmy patrzeć w przód, w Górę, a nie w tył i poddawać się woli przodków, co daje zły obraz w duszy. Zło w duszy to brzydki obraz twarzy - złość, nienawiść, one powodują lęk, a to widać na obliczu. Tworzą się różne skorupy: skorupa złości, nienawiści, pogardy, rozpaczy, krzywdy, poniżenia, cierpienia, odrzucenia itp. Za wiele rzeczy jest w człowieku, które go ograniczają i dają mu w sercu brzydotę. Widzi on wtedy na swojej twarzy obraz smutku, rozpaczy i się złości, że tak źle wygląda. Wiele miejsc jest w duszy, które trzeba wyczyścić, aby obrazy takie nie powstawały. Zachwyt ma być w oczach człowieka i piękno, kiedy patrzy na swoje oblicze. Boski obraz jest w nim zapisany i tak ma być. A radość serca daje wolność i miłość, daje piękny, świetlisty wyraz twarzy.

Człowiek ma być wolny od masek i skorup, które dali mu przodkowie. To obrazy ich życia i są mu niepotrzebne. Wierzy im, zamiast ufać sobie i iść własną drogą. Ma stworzyć taki obraz w swym sercu, a jego dusza ma się tym nasyć. I obrazem piękna zajaśnieje na twarzy. W obrazie duszy zobaczy to piękno w sobie. Spojrzy i powie: „Jestem wolnym człowiekiem. Nikt już mną nie rządzi.” Zmieni się jego oblicze i powstanie w nim wielki Blask. Tworzenie dobra to radość, to miłość i taki wyraz na twarzy powstanie. Dostanie łaskę czynienia dobra i niech się zwróci ku sobie i idzie za tym. Będzie piękny i piękno to zajaśnieje na jego twarzy.

Kobieta ma być w programie matek brzydka, wyraz jej twarzy ma być ciężki i smutny, żeby mężczyzn nie wabić. Nie dotyczy to panien, które - ze swej istoty - mają znaleźć partnera, ojca dla ich dzieci. Po urodzeniu których - wolą przodków - mają przestać przyciągać mężczyzn, a zająć się wychowywaniem dzieci i prowadzeniem domu, a tu uroda jest przeszkodą. Dlatego mają zbrzydnąć, tak się czuć i takie sygnały otoczeniu wysyłać. Kobieta, która odrzuci te maski i skorupy, stanie się wolna od szpecących ją programów, zajaśnieje w Blasku, zmieni to jej obraz siebie w duszy i powie: „jestem piękna!” I taką się stanie ponownie! Pięknieje w oczach swoich i innych ludzi, którzy widzą w niej dobroć i miłość, jaką jest, i to też ich unosi, bo w obrazie duszy swój obraz szczęścia ujrzą.

Od lat piszę o rozwoju duchowym, o Drodze do Światła. Jak widać, piękno wnętrza decyduje o tym, czy czujemy się tacy, tak wyglądamy i tak jesteśmy spostrzegani. Jeśli chcemy iść Wysoko, na Boskie Poziomy, to czucie się pięknym jest nieodzowne. I odwrotnie: czucie się brzydkim to ograniczenie, wyhamowanie na Drodze do Światła.

STANISŁAW KWASIK

 

 
67. Schudła, jakby przy okazji PDF Drukuj Email
Wpisany przez Stanisław Kwasik   
"UZDRAWIACZ", grudzień 2015 r.

SCHUDŁA, JAKBY PRZY OKAZJI


Wielokrotnie pisałem w moich artykułach, że moi pacjenci chudną - i to nie tylko - gdy zgłaszają się do mnie ze swoją otyłością, jako problemem głównym, ale tak, jakby przy okazji. Przedstawiam list mojej pacjentki, która tak właśnie schudła. Ja z nią o odchudzaniu, jeśli rozmawiałem, to bardzo niewiele, ona miała bardzo dużo innych problemów zdrowotnych, egzystencjalnych, że odchudzanie, jako problem, był gdzieś na końcu.

Szanowny Panie Stanisławie!

Natchnieniem do napisania tego listu był Pana artykuł zamieszczony w „Uzdrawiaczu” - sierpień 2000 r. „O odchudzaniu inaczej”, który znajduje się na Pańskiej stronie internetowej.

Ja również zaliczam się do grona osób, którym Pan Stanisław pomógł schudnąć. Swoją opowieść adresuję do tych, którzy mają problem z odchudzaniem. Trafiłam do Pana Stanisława z bardziej poważnymi i złożonymi problemami, niż nadwaga. Pragnę podkreślić, że nie był to nasz główny element terapii, ale Pan Stanisław zadbał również i o to. A skoro odchudzanie nie było naszym głównym celem, to nie pracowaliśmy nad nim długo, a jednak terapia ta była skuteczna. Nie wiem jak u innych, u mnie nie stało się to natychmiast, chudłam powoli.

W ciągu roku schudłam 24 kilogramów. Może było to trochę dłużej niż rok, dokładnie nie pamiętam. Nie kontrolowałam się wagowo, wiem, że takie postępowanie powoduje stres. Mam 37 lat, wzrostu 178 cm, ważyłam 86 kg, teraz 62 kg.

Znów mogę nosić swoje ulubione ubrania i czuję się z tym znakomicie. Myślałam, że już nie wrócę do swojego rozmiaru, jaki nosiłam zanim ukończyłam 30 lat. Panuje przekonanie, że kiedy kobieta ukończy 30 lat, to zmienia się jej metabolizm i zaczyna tyć. Mówi się, że trudno schudnąć po trzydziestce. Kiedy patrzymy na siebie, na swoje koleżanki, to się wszystko sprawdza.

Jednak po spotkaniach z Panem Stanisławem wszystko się zmieniło. Pan Stanisław naruszył powszechnie panujący stereotyp, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Zaczęłam chudnąć normalnie, naturalnie, powoli. To spowodowało, że spojrzałam na siebie jako na młodszą. Zaczęłam chętniej spędzać aktywnie wolny czas. Przestałam nosić poważne ubrania maskujące mankamenty mojej figury. Nie muszę już chodzić do krawcowej, z którą wymyślałyśmy stroje, żebym wyglądała smuklej. Podczas jednej przymiarki, usłyszałam od niej, że wyglądam jakbym ciągle była w ciąży. Pamiętam, że w autobusie, kiedy nie miałam gdzie usiąść, kobieta nieśmiało chciała ustąpić mi miejsca, myśląc, że jestem w ciąży.

Teraz ten czas mogę przeznaczyć na wypady za miasto. Zaczęłam pracować nad sobą, a nie nad ubraniami. Mogę nosić młodzieżowe stroje, obcisłe jeansy. Mam nadzieję, że efekt mojej figury się utrzyma. Panuje przekonanie wśród społeczeństwa, że osoby, którym udało się schudnąć, za jakiś czas znów nabiorą masy. Czyli tak zwany efekt ''jojo'', kolejny stereotyp przede mną do przezwyciężenia. Na razie mijają miesiące, odżywiam się normalnie, a waga jest stała.

Mam dla Pana Stanisława wielki szacunek. To człowiek, który posiada dar pomagania ludziom.

pozdrawiam

WIKTORIA


Jak to się dzieje, że moi pacjenci chudną? Może postawmy inaczej problem: dlaczego ludzie tyją? Odsyłam zainteresowanych do mojego – wspomnianego wyżej – artykułu. No właśnie, dlaczego tyją?

Jedni tyją, gdyż tak są uwarunkowani genetycznie: tu może być problem z odchudzeniem, nie należy się jednak poddawać, gdyż nigdy nie wiadomo, co jest podstawą otyłości.

Drugą przyczyną jest nerwica – jako otyłość – będąca chorobą psychosomatyczną. Tu możemy popracować i bardzo dużo osiągnąć, a nawet odchudzić się całkowicie i trwale. Nerwica jest to konflikt wewnątrzpsychiczny między popędem a zakazem. Przepracowanie tego konfliktu powoduje, że osiąga się dobre wyniki w uzdrawianiu w ogóle! A jak przyjdzie do mnie taka pacjentka jak Wiktoria, z szeregiem innych problemów - i ja je porozwiązuję - to waga sama leci, ktoś mógłby powiedzieć: nie wiadomo dlaczego!

Trzecią formą otyłości jest otyłość kulturowa. Ludzie lubią tłusto i dużo zjeść, biesiadować, dobrze wyglądać, bo to świadczy, że nie są biedni. Przynajmniej tak było kiedyś. Takie podejście pokutuje do dzisiaj. Z takim typem otyłości należy zwracać się do dietetyka. Można też samemu poczytać, policzyć kalorie, trochę ruchu i się chudnie.

Najczęściej jednak te trzy typy są wymieszane i zawsze można się coś odchudzić. Parę, czy paręnaście kilogramów – w zależności jak u kogo – ja zdejmę, trochę dieta, ruch i już jest zdrowiej, lżej i estetyczniej.

STANISŁAW KWASIK

 
<< pierwsza < poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna > ostatnia >>

Strona 2 z 16